Forum GMINA WYMIARKI FORUM Strona Główna
Home FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj

Idź do strony Poprzedni  1, 2
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GMINA WYMIARKI FORUM Strona Główna -> Gmina Wymiarki -> Min.Sparw Zagranicznych żle przygotowało rejs do Katynia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 17:31, 19 Maj 2010    Temat postu:

Po opublikowaniu wstepnych wyników badań przyczyn katastrofy przez MAK Międzpaństwowa Komisje do Badań Katastrofy Lotniczej ..strona Rosyjska wyrażnie wskazuje na błędy pilota z TU 154 ,wyszkolenie , zgranie załogi , profesjanalizm pilotażu ..obwinia strone Polska ,ze nie dostarcza do Rosji wyników badań zapisów trzeciej "czarnej skrzynki " oraz innych danych dot katastrofy ..
Rosjanie opublikuja cała wiedzę o katastrofię w internecie ..strona Polska sie ociaga z wyjasnieniem tej "dziwnej katastrofy" ...co to może oznaczac ..?
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 13:07, 27 Maj 2010    Temat postu:

Od kilkunastu godzin E. KLICH potwierdzając stanowisko Rosyjskiej Komisji Lotniczej że katastrofe lotnicza spowodowali zle wyszkoleni polscy piloci z Tupolewa 154 .. wybija wszelkie argumenty do prowadzenia dalszych badań nad dalszymi faktycznymi przyczynami katastrofy . Bo po jakie licho dalej to ciagnąc skoro POLSKI RZAD BIERZE NA SIEBIE CAŁĄ ODPOWIEDZIALNOŚC SADZAJAC ZA STERY " SAMOBOJCOW ..."

Wydaje sie mi ze wyjdzie z tego niezly pasztet ... sprawa dotyczy smierci blisko 100 osób..? a to nie w kij dmuchać

"""""""""
"Klich przyznał, że Lech Kaczyński zginął przez pilotów"
Podziel się:
PAP | dodane (10:50)

Edmund Klich Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych potwierdził, że piątą osobą w kabinie pilotów Tupolewa był gen. Błasik
(fot. AFP / Oxana Onipko)


Edmund Klich przyznał, że Lech Kaczyński zginął z powodu błędu pilotów - pisze "Kommiersant", relacjonując wywiad przedstawiciela Polski przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) w Moskwie dla środowej "Rzeczpospolitej".

"Wczoraj faktycznie podsumowano wyniki półtoramiesięcznego badania okoliczności katastrofy polskiego samolotu nr 1 na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, w którym zginęli prezydent Lech Kaczyński i inni przywódcy Polski" - informuje rosyjski dziennik, wyjaśniając, iż "kropkę nad 'i' postawił Edmund Klich, który "oświadczył w wywiadzie, iż do tragedii doszło z winy prezydenckich pilotów".

"Opinia pana Klicha prawdopodobnie legnie u podstaw oficjalnych wniosków Komitetu" - przekazuje "Kommiersant", podkreślając, że Klich uczestniczył w badaniu okoliczności katastrofy od pierwszego dnia i miał dostęp do wszystkich materiałów z tym związanych.

"Należy odnotować, że oświadczenie pana Klicha nie było niespodzianką w badaniach - polski ekspert jedynie poinformował, że zgadza się z wnioskami rosyjskich specjalistów, poczynionymi zaraz po odczytaniu rejestratorów pokładowych rozbitego Tu-154 M o nr 101. Błąd załogi był oczywisty dla ekspertów, gdy tylko odtworzyli chronologię rozwoju niezwyczajnej sytuacji na pokładzie prezydenckiego samolotu" - pisze gazeta.

"Kommiersant" podaje, że kapitan Tu-154M Arkadiusz Protasiuk poinformował smoleńskiego kontrolera lotów, że wykona próbne podejście do lądowania - zejdzie do obowiązującej w danym wypadku na Siewiernym 100-metrowej wysokości podejmowania decyzji, spróbuje dostrzec we mgle pas startowy i w zależności od rezultatów będzie kontynuował zniżanie lub odejdzie na drugi krąg.

"Mniej więcej w tym samym czasie - jak wynika z nagrania czarnej skrzynki, która rejestrowała rozmowy pilotów - w kabinie pojawiła się osoba postronna zidentyfikowana później jako dowódca polskich Sił Powietrznych (generał) Andrzej Błasik. Był on też dowódcą prezydenckich pilotów, gdyż byli oni wojskowymi. Kapitan Protasiuk wypowiedział w tym momencie zdanie: 'Nie zdołamy'. Ewidentnie mówił o perspektywie lądowania. Dowódca w odpowiedzi wyartykułował coś niezrozumiałego. Nagranie - jak twierdzą specjaliści - jest silnie +zaszumione+ z powodu otwartych drzwi do kabiny. Ponadto dowódca prawdopodobnie stał w przejściu, daleko od mikrofonu" - informuje dziennik.

"Rosyjscy eksperci utrzymują, że na podstawie tonu tego niezrozumiałego zdania można jednoznacznie powiedzieć, iż nie było w nim rozkazu kontynuowania lądowania, a tym bardziej groźby. Wszelako rozkazu zaprzestania zniżania też w nim nie było. W ten sposób stanowisko dowódcy specjaliści interpretują jako +przyzwolenie+ na kontynuowanie manewru" - przekazuje "Kommiersant".

"Błąd popełniony przez Polaków - w opinii ekspertów - polegał na tym, że zdecydowali się na zniżanie we mgle na autopilocie, powierzając automatowi kontrolowanie wysokości i kursu. Nawiasem mówiąc, również tej decyzji nie sprzeciwił się doświadczony dowódca Błasik. Następnie, orientując się na dno znajdującego się w dole parowu, piloci błędnie przyjęli, że podchodzą do lądowania na zbyt dużej wysokości i nakazali automatyce podwojenie prędkości zniżania. W efekcie przekroczyli krytyczny punkt 100 metrów i kontynuowali zniżanie" - relacjonuje gazeta.

"Kommiersant" podaje, że "zdaniem ekspertów, komenda rosyjskiego kontrolera: 'Sto Pierwszy, horyzont!', wymagająca natychmiastowego przerwania zniżania, została wydana, gdy maszyna znajdowała się na wysokości 70-80 metrów nad ziemią i kontynuowała szybkie zniżanie".

Według dziennika, piloci zrozumieli swój błąd i zdecydowali się odejść na drugi krąg dopiero wtedy, gdy samolot skrzydłem skosił koronę pierwszego drzewa; było już jednak za późno.

"Wina polskich pilotów za tragedię była oczywista od samego początku. Jednak uczestnicy badania przez długi czas nie mogli dojść do wspólnych konkluzji co do dwóch innych czynników, które - w ich ocenie - mogły sprzyjać rozwojowi katastrofy" - pisze "Kommiersant".

Gazeta wyjaśnia, że "polscy eksperci domagali się bardziej wnikliwego zbadania roli smoleńskiego kontrolera, który najpierw nie zabronił lądowania Tu-154M, a następnie spóźnił się z komendą: 'Sto Pierwszy, horyzont!'; Rosjanie, ze swej strony, dawali do zrozumienia, że ich zdaniem, na rozwój niezwyczajnej sytuacji na pokładzie mógł wpłynąć dowódca Błasik, zmuszając pilotów do lądowania".

Powołując się na rosyjskich ekspertów, "Kommiersant" informuje, że "oba sporne momenty udało się przezwyciężyć".

"Kontroler przyjmujący lądowanie rejsu międzynarodowego, zgodnie z przepisami, wykonuje tylko funkcję konsultanta - tłumaczy jeden z rosyjskich uczestników badania. Inaczej mówiąc, zabronić lądowania po prostu nie miał prawa. Jeśli chodzi o rzekomo spóźnioną komendę, to - jak utrzymuje nasz rozmówca - kontroler mógł w ogóle jej nie dawać, gdyż przyrządy samolotu określają wysokość maszyny o wiele precyzyjniej, niż radiolokator kontrolera. To pilot powinien kontrolować wysokość i meldować ją kontrolerowi, a nie na odwrót" - pisze dziennik.

"Kommiersant" przekazuje, że "sprawa ewentualnej presji też została rozwiązana na korzyść polskich urzędników". "Jak mówią rosyjscy uczestnicy badania, dowódca, rzecz jasna, przeszkadzał pilotom przez sam fakt swojej obecności w kabinie, jednak nie mogą oni skonstatować, że to właśnie pan Błasik zmusił pilotów do lądowania, gdyż do takiego wniosku najzwyczajniej brakuje im obiektywnych dowodów" - podaje gazeta.

Jej zdaniem, "jest wątpliwe, by takie dowody pojawiły się w przyszłości - Rosjanie nie zdołali rozszyfrować słów 'osoby postronnej', a polscy specjaliści, którym udostępniono kopię nagrania, też raczej nie znajdą w słowach generała niczego kryminalnego".

"Kommiersant" zauważa, że "Klich faktycznie ogłosił uzgodnione stanowisko wszystkich uczestników badania - iż winę za katastrofę ponoszą tylko piloci". Według dziennika, wnioski takie prawdopodobnie legną u podstaw oficjalnego raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. "Taki stanowisko najwyraźniej zadowoli obie zainteresowane strony" - konkluduje "Kommiersant".

Jerzy Malczyk
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 14:15, 27 Maj 2010    Temat postu:

To był zamach - mówią eksperci polski i niemiecki

Wtorek, 25 maja 2010

Informacja, że Tu-154 podchodził do lądowania prawie do końca na autopilocie, potwierdza niemal ze stuprocentową pewnością tezę, że załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu. Oznaczałoby to, że Lech Kaczyński z małżonką i pozostałe 94 osoby na pokładzie zostały zamordowane.

Raport rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), zaprezentowany w Moskwie przed kamerami telewizyjnymi, za katastrofę pod Smoleńskiem obarcza winą polskich pilotów, pozostawiając przy tym miejsce dla domysłów, że załoga uległa naciskom któregoś z pasażerów.

"Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła - w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią. (...) Ustalono, ze w kabinie znajdowały się osoby niebędące członkami załogi. Głos jednej z nich dokładnie zidentyfikowano, głos innej (lub innych) poddawany jest dodatkowej identyfikacji przez stronę polską. Jest to ważne dla śledztwa" - czytamy w dokumencie. Ale mimo ogólnikowego charakteru i rażącej jednostronności w raporcie znalazły się istotne informacje, które podważają wersję Rosjan, wskazując przy tym, że tragiczna śmierć 96 Polaków - w tym prezydenta RP - wcale nie była konsekwencją nieszczęśliwego wypadku.


Kto zmylił autopilota?


Z raportu rosyjskiego MAK wynika przede wszystkim, że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie, który sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem rządowej maszyny. Co ciekawe, informacji tej nie podano podczas konferencji prasowej; znajdowała się ona tylko w pisemnej wersji dokumentu.


"Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu" - informują autorzy raportu. To bardzo ważna informacja. Autopilot jest urządzeniem do automatycznego sterowania samolotem, pobierającym do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych (na GPS opiera się zresztą cały nowoczesny "flight management system", w którym zintegrowane są urządzenia nawigacyjne, podłączone do komputera pokładowego).


Ostatni etap przed lądowaniem na autopilocie to przelot przez kolejne, leżące obok siebie tzw. waypoints: 10 km przed pasem - wysokość 500 m, 8 km - 400 m, 6 km - 300 m, 4 km - 200 m, 2 km - 100 m - ten ostatni punkt to tzw. punkt decyzji i wysokość decyzyjna: jeśli pilot nie widzi tutaj pasa startowego, to musi zrezygnować z lądowania i polecieć na inne lotnisko. Tymczasem załoga polskiego samolotu (w tak trudnych warunkach pogodowych) wyłączyła pilota dopiero 5 sekund przed katastrofą, mimo że można to zrobić w sekundę, jednym ruchem ręki. Należy zaznaczyć, że waypoints przy lądowaniu są określone inaczej dla każdego typu maszyny i nie mają nic wspólnego z tym, gdzie lądujemy.


Dziennik "Fakt", powołując się na rosyjskiego prokuratora, który słyszał rozmowy w kokpicie, napisał kilka dni temu, że parę sekund przed tragedią piloci - dotąd spokojni - zaczęli wołać: "Daj drugi... W drugą!". Musiał być to po prostu pierwszy moment, w którym załoga zorientowała się, że jest w złym miejscu i na złej wysokości - prawdopodobnie minęli wtedy znajdującą się tam antenę NDB lub - jak czytamy w raporcie - uderzyli w drzewo. Dlaczego piloci schodzili spokojnie do lądowania na autopilocie i dopiero kilka metrów nad ziemią zorientowali się, że samolot jest tak nisko? Czy byli samobójcami? Dlaczego nie reagowali na wskazania urządzeń pokładowych, które - jeśli działały bez zarzutu, jak twierdzą Rosjanie - musiały informować ich, że są na wysokości 100, a potem 70 czy 20 m? Wytłumaczenie jest tylko jedno: autopilot opierał się na błędnych danych z komputera pokładowego, a piloci myśleli, że są znacznie wyżej.



Strąceni fałszywym sygnałem


To, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem sygnał GPS w Tu-154 był zakłócony - co doprowadziło do błędu pozycji samolotu w pozycji horyzontalnej (160 m w lewo od osi pasa startowego oraz szacunkowo 80 m w pionie) - jest oczywiste. Inteligentną metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. Od razu podkreślmy, że nie jest to żadna fantastyczna technika z filmów o Jamesie Bondzie: od czasu zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku na World Trade Center meaconingu używa się w prawie wszystkich krajach świata m.in. do ochrony obiektów specjalnego znaczenia, takich jak np. elektrownie atomowe czy obiekty rządowe (np. w razie ataku rakietowego).


W przypadku Tu-154 podchodzącego właśnie do lądowania wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Meaconing można "ustawić" z precyzją do 0,3 m, a do zaburzenia prawidłowego działania może dojść ze źródła oddalonego nawet o kilkadziesiąt kilometrów od samolotu. Technicznie możliwe jest również zmylenie wysokościomierza radiowego. Gdyby dodać do tego przekazanie nieprawdziwej wartości ciśnienia barometrycznego (Rosjanie nie poinformowali dotychczas, jakie ciśnienie podali dowódcy tupolewa), załoga samolotu była - nawet przy dużo lepszej widoczności niż ta, która panowała w Smoleńsku - bez szans. Charakterystyczne ukształtowanie terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj - rozległa niecka - stanowiło dodatkową gwarancję powodzenia ataku.


Wskazania wysokości przez GPS i innych urządzeń nie były prawidłowe, ale mimo wszystko wystarczające, by uruchomić EGPWS (system ostrzegający pilotów o odległości samolotu od gruntu). Jego sygnał ostrzegawczy włącza się, gdy samolot schodzi poniżej 666 m (2000 stóp) nad ziemią. Piloci zignorowali ostrzeżenie EGPWS (jako że jego zadaniem jest ostrzegać przed zbliżającą się ziemią i robi on to za każdym razem, kiedy się ląduje) i lecieli dalej, oczekując, że za jakiś czas zobaczą pas startowy (zgodnie z procedurami pilot miał prawo podchodzić do wysokości decyzyjnej i dopiero wtedy podjąć decyzję o kontynuacji lub zaniechaniu manewru). Problem w tym, że EGWPS także opiera się na pomiarach położenia uzyskanego z odbiornika GPS i wysokości z wysokościomierza radiowego: Tu-154 wkrótce znalazł się więc nie 100, lecz 5 m nad ziemią. Piloci nie zdążyli nawet poszukać wzrokiem pasa startowego...


Jeszcze raz powtórzmy: skoro samolot leciał na włączonym autopilocie, to piloci wierzyli, że są znacznie wyżej i w innej pozycji. Samolot zaczął "nurkować", zanim piloci przeszli na ręczne sterowanie, co oznacza, że albo doszło do awarii autopilota, albo celowego zakłócania. Komisja nie stwierdziła awarii, poza tym urządzenie będące tyle lat w eksploatacji raczej nie powinno mieć takich niespodziewanych awarii.


I nie może tu być mowy - jak sugerowali niektórzy dziennikarze - o jakimś innym wytłumaczeniu, jak np. pomyłce przy wprowadzaniu danych o ciśnieniu, spowodowanej stosowaniem innych jednostek w Rosji. Zarówno qnh, qfe, pascale czy mmHg są wartościami standardowymi stosowanymi na całym świecie. Oprogramowanie używane w komputerach pokładowych jest przystosowane do analizy poprawności wprowadzanych danych właśnie ze względu na ryzyko pomyłki.



Jak dojść do prawdy


Wraz z upływem czasu coraz trudniej będzie uzyskać dowody wyjaśniające, kto i jak doprowadził do katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Zastanawiające, że dane, które mogłyby zaprzeczyć zarówno prezentowanej na łamach "GP" hipotezie o możliwości eksplozji w Tu-154 (przy czym teza o wybuchu nie wyklucza wcześniejszego zmylenia załogi poprzez meaconing!), jak i naszym ustaleniom - znajdują się w rękach Rosjan, którzy nie chcą lub przez długi czas nie chcieli udostępnić ich stronie polskiej.


Gruntownej analizie poddano jedynie same przyrządy nawigacyjne, a także urządzenia TAWS, które nie zawierają informacji o sygnale GPS, w związku z czym są bezużyteczne przy weryfikacji hipotezy o zakłóceniu sygnału satelitarnego.


Atak na przyrządy nawigacyjne można bowiem stwierdzić wyłącznie przez analizę czarnych skrzynek, a dokładniej: jednego z parametrów zapisanych w jednym z rejestratorów. Niestety, czarne skrzynki to tylko lepiej lub gorzej zabezpieczone nośniki i usunięcie śladów meaconingu - zwłaszcza dla służb znających od podszewkę budowę Tu-154 i jego przyrządów - nie jest trudnym zadaniem. Wystarczy, żeby ingerującym w zawartość rejestratorów nikt przez kilka godzin, a tym bardziej przez kilka tygodni nie przeszkadzał. Marek Strassenburg Kleciak, Hans Dodel


Marek Strassenburg Kleciak - pracujący w Niemczech polski specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji; wygłaszał prelekcje m.in. na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium i w Instytucie Faunhoferea w Darmstadt; doradca niemieckich organów administracji państwowej.


Hans Dodel - niemiecki ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki "Satellitennavigation".

Historia lubi się powtarzać?


19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem, maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. Zignorowali też - tak jak polska załoga - sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem. Po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. Oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia Rosjan ws. katastrofy pod Smoleńskiem. Jego tezy były następujące:



1) samolot prezydenta Mozambiku był w pełni sprawny,

2) wykluczono akt terroru lub sabotażu,

3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przy lądowaniu,

4) załoga zignorowała ostrzeżenia GWPS.



Rosjanie, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na... zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające zresztą - jak już wspomnieliśmy - to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
natrafiłem w wp.pl na ciekawy artykuł dotyczący katastrofy w Smoleńsku.


Po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. W styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. Dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip.

Źródło WirualnaPolska
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 22:35, 29 Maj 2010    Temat postu:

Prawdy nie chce znac Polski Rząd Sejm i Senat .....

tak jak jest obecnie .... niewiedza ... jest najlepszym stanem rzeczy dla PO ....PSY SZCZEKAJA A KARAWANA JEDZIE DALEJ
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Wto 16:14, 01 Cze 2010    Temat postu:

Co to za lądowanie było TU 154 ..przyrzady sobie a samolot drzewa kosił bez zgody pilotów

MAKABRA ... POLSKA MUSI TO WYJASNIC ABY OCALIC ŻYCIE INNYM POLAKOM ..przeciez to jest skandal XXI wieku
"Ujawniono stenogramy z czarnych skrzynek Tu-154
Podziel się:
PAP | aktualizowane 47 minut temu




Na stronach internetowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji został opublikowany stenogram rozmów utrwalonych w "czarnych skrzynkach" samolotu TU-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem. Z zapisów tych wynika, że piloci do ostatnich chwil nie spodziewali się tragedii. Z nieuchronności katastrofy zdali sobie sprawę dopiero po zahaczeniu maszyny o drzewa, co nastąpiło sześć sekund przed uderzeniem w ziemię.

Zobacz zapis rozmów pilotów rządowego Tu-154

O godz. 8.04 czasu polskiego niezidentyfikowana osoba mówi w kabinie Tu-154: "To będzie... makabra będzie. Nic nie będzie widać". Ten wątek nie ma kontynuacji aż do godz. 8.11, gdy padają słowa drugiego pilota Roberta Grzywny: "Nie, no ziemię widać... Coś tam widać... Może nie będzie tragedii".


W zapisach rozmów utrwalonych na rejestratorze pokładowym znajduje się informacja, że załoga JAK-a 40, który wylądował wcześniej w Smoleńsku, informowała pilotów prezydenckiego samolotu, że są bardzo trudne warunki do lądowania.

Ze stenogramów wynika też, że kontroler ruchu lotniczego w Smoleńsku na ponad kwadrans przed katastrofą mówił do załogi prezydenckiego samolotu, że "warunków do lądowania nie ma". Dowódca samolotu prezydenckiego odpowiedział: "Dziękuję, jeśli można to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg".

Chwilę później dowódca załogi Arkadiusz Protasiuk powiedział do dyrektora z MSZ Mariusza Kazany, że "w tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść". Działo się to na ok. kwadrans przed katastrofą.

Mjr Protasiuk dodał, że "spróbujemy podejść, zrobimy jedno zejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie". - No to mamy problem
Mariusz KazanaNo to mamy problem - takie słowa Kazany odnotowuje stenogram.

Po ok. czterech minutach rozmów na inne tematy, w stenogramie znajduje się zdanie Kazany: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić" oraz inna jego niezrozumiała wypowiedź.

Na minutę przed katastrofą Tu-154, o godz. 8.40 i 6 sekund czasu polskiego, system TAWS po raz pierwszy sygnalizował "TERRAIN AHEAD" (ziemia przed tobą). Dziewięć sekund wcześniej załoga komunikowała, że jest 400 metrów nad ziemią. Ostrzeżenie TAWS powtórzyło się po 25 sekundach i jeszcze raz, po kolejnych 10 sekundach. Piloci informowali, że są 200 i 100 metrów nad ziemią.

O godz. 8.40 i 42 sekundy TAWS podawał kilkakrotnie: PULL UP (do góry). Załoga meldowała, że jest 90 metrów nad ziemią. Gdy byli jeszcze 10 metrów niżej, osoba oznaczona jako drugi pilot powiedziała: "odchodzimy".

O 8.40 i 53 sekundy załoga podawała, że jest na wysokości 50 metrów od ziemi. To wówczas kontroler wieży powiedział: "Horyzont 101", który jest nakazem zakończenia procedury zniżania. Powtórzył to jeszcze raz trzy sekundy później.

O godz. 8:40 i 59 sekund stenogram odnotowuje "Odgłos zderzenia z drzewami", na co reakcją jest okrzyk: "K...wa m.ć!" drugiego pilota. Potem słychać komendę z wieży kontrolnej: "Odejście na drugi krąg!". Ostatnim zapisem stenogramu jest krzyk nierozpoznanej osoby w kabinie "K......wa!". Rejestrator zakończył pracę o godz. 8.41 i 5 sekund czasu polskiego.

Ze stenogramu wynika, że w kabinie oprócz pilotów w ciągu ostatnich 30 minut byli: szefowa pokładu, stewardessa Barbara Maciejczyk, dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana oraz dowódca Sił Powietrznych generał Andrzej Błasik.





40-stronicowy dokument jest transkrypcją zapisu rejestratora dźwięku "MARS-BM". Zawiera rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań jest wypowiadanych w języku angielskim, niektóre fragmenty są opisane jako niezrozumiałe.

Materiały przywiózł w poniedziałek późnym wieczorem szef MSWiA Jerzy Miller, który równocześnie przewodniczy polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy. We wtorek po południu zapoznała się z nimi Rada Bezpieczeństwa Narodowego.


TAGI: stenogram, czarne skrzynki, smoleńsk, katastrofa, tu-154
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Śro 18:58, 02 Cze 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Smoleńsk



Od trwającej w internecie histerii związanej z udowadnianiem rosyjskiej ręki stojącej za zamachem w Smoleńsku mocno różnią się oficjalne (z małymi wyjątkami) media i wypowiedzi polityków. Przy czym nastąpiła tutaj zadziwiająca zmiana. Tuż po katastrofie media i politycy zwartym szeregiem bronili załogę naszego samolotu przed rosyjskimi sugestiami, jakoby za katastrofę winę ponosili polscy piloci. Jak to – przecież nasi piloci nawet na drzwiach stodoły potrafią latać. A jak obrażaliśmy się sugestiami Rosjan, że Polacy nie potrafili dogadać się z rosyjską obsługą lotniska.

W tym miejscu przypominam, że w katastrofie w Mirosławcu – zgodnie z przeprowadzonym śledztwem – dochodziło do nieporozumień pomiędzy polskimi pilotami i polską wieżą na lotnisku. Używano np. różnych jednostek ciśnienia i wysokości (mmHg – hPa i stopy – metry). Nawet jako Polak z Polakiem nie potrafili się w Mirosławcu nasi dogadać…

[link widoczny dla zalogowanych]

Przyczyn katastrofy w Mirosławcu naliczono 13. Okoliczności sprzyjających katastrofie 10. Głównie "czynnik ludzki".

"Wina" polskich pilotów w Smoleńsku polegała jedynie na tym, że wtedy w ogóle próbowali tam lądować. Gdyby posłuchali sugestii rosyjskiej wieży i polecieli gdzieś indziej – choćby do Mińska – katastrofy by nie było. Jednakże dla pilotów wojskowych każdy lot to przede wszystkim zadanie bojowe. Zwłaszcza, gdy na pokładzie siedzi dowódca lotnictwa, dowódca sztabu generalnego i naczelny zwierzchnik sił zbrojnych (innych dowódców pomijam). Do dzisiaj nie pojmuję, jak to udało się Putinowi zagnać tylu dowódców i ważnych polityków do samolotu, aby ich w Smoleńsku zamordować. I to tak sprytnie to zrobił, że nikt jego KGB-owców z pepeszami zaganiających polską delegację do samolotu na lotnisku w Warszawie nie zauważył.

Zyski Rosjan spowodowane katastrofą są ogromne. W żaden inny sposób nie nagłośniliby zbrodni w Katyniu na cały świat tak dobrze, jak zamachem w Smoleńsku. W żaden inny sposób nie postawiliby siebie samych pod pręgierzem opinii publicznej, jako państwo nadal podstępne i zbrodnicze.

Ma to zwłaszcza tę zaletę, że być może latami zaoszczędzą oni na przyjmowaniu ważnych zagranicznych delegacji. Bo który zagraniczny prezydent czy premier zaryzykuje "smoleńskie" lądowanie w Rosji.

Natomiast nieoczekiwanymi szczęściarzami są Amerykanie. Ich "neokonserwa" PNAC

[link widoczny dla zalogowanych]

wprawdzie nie zdobyła dzięki katastrofie w Smoleńsku "absolutnej" przewagi militarnej i politycznej nad Rosją, ale rozpuszczenie po świecie podejrzeń Rosji o celowe spowodowanie katastrofy znacznie osłabi jej pozycję na arenie międzynarodowej. No bo kto będzie gadał ze zbrodniarzami.



Nigdy nie dowiemy się, jak z zamachem w Smoleńsku było naprawdę. Rosji nie uda się w sposób dla rusofobów wystarczająco wiarygodny udowodnić, że to nie ona zamach w Smoleńsku zaplanowała i przeprowadziła. Pradziwym sprawcom zamachu ciężko będzie natomiast udowodnić, że to ich robota. W wypieraniu się ich własnych zbrodni mają oni doświadczenie. Jak było to choćby z zamachami na WTC i Pentagon. Wmówili całemu światu, że zamachy te zrobili nie potrafiący latać nawet małymi samolocikami fundamentaliści z nieistniejącej (zdaniem BBC) Al-Kaidy.

Przypuszczam, a nawet jestem pewien, że nasza polityczna "elita" łącznie z Jarosławem Kaczyńskim domyśla się (lub po prostu wie) jak było naprawdę. Ale i oni się do tego nie przyznają.

Stąd właśnie obecna zmiana "frontu". Nasza wierchuszka (i Amerykanie) wiedzą już, że Rosji tej zbrodni nie uda się wcisnąć. Nie może też się przyznać, kto to zrobił naprawdę. W związku z tym muszą znaleźć "winnego". Najlepiej takiego – który nie może się bronić. A więc naszych pilotów. Cyniczne, obrzydliwe, ale skuteczne.

Przy czym zadziwiła mnie nagła zmiana tonu pod adresem Kremla u Kaczyńskiego. Jego orędzie do

Rosjan

[link widoczny dla zalogowanych]



oprócz zwyczajowego kopania Rosji o Katyń i NKWD było jednak nieoczekiwanym zwrotem u tego rusofoba.

Jeszcze większa metamorfoza nastąpiła u Zbigniewa Brzezińskiego. Ten najbardziej antyrosyjski jastrząb w Waszyngtonie, który w 2007 roku publicznie skrytykował prezydenta Busha za jego "uległość" w sprawie tarczy antyrakietowej przeciwko Rosji

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych](politolog)

nagle, dwa tygodnie po orędziu do Rosjan Kaczyńskiego sam zmienił się w gołąbka pokoju, który z gałązką w dziobku nawołuje Polskę do pojednania z Rosją!

[link widoczny dla zalogowanych]

Czyżby wpływ na taką zmianę u niego miały nieujawniane opinii publicznej, ale znane samemu Brzezińskiemu szczegóły śledztwa w sprawie Smoleńska? No i dlatego "biczowi na Rosję", jastrzębiowi z Waszyngtonu – Brzezińskiemu, nagle "zmiękła rura"?

Pamiętajmy w tym miejscu – znając stan zakłamania polskich i światowych mediów najważniejszych rzeczy należy się domyślać lub czytać między wierszami.

Wrócę w tym miejscu jeszcze raz do orędzia J. Kaczyńskiego do Rosjan.



Sprawa Katynia



Czy Rosja powinna przeprosić nas za Katyń? Aby na to pytanie odpowiedzieć cofnijmy się do początków boleszewizmu i stalinizmu. Podwaliny tej ideologii wymyślił niemiecki Żyd Marks. Później utrzymywano na Zachodzie (kto to robił?) zawodowych teoretyków komunizmu. Ich herszta Lenina, o mongoidalnych (a nie słowiańskich) rysach za wiedzą Niemców przemycono do osłabionej przegraną wojną Rosji. Jego kompanów – głównie Żydów komunistów finansowali inni Żydzi – bankierzy. Jak choćby Fritz Warburg

[link widoczny dla zalogowanych]

Po śmierci mongoidalnego Lenina do władzy doszedł Gruzin Stalin. Szefem aparatu terroru – NKWD – kierował inny Gruzin – Beria. Założycielem poprzedniczki NKWD, Czeki był "nasz" rodak Dzierżyński. W czasach Stalina najbardziej wpływową szarą eminencją na Kremlu był inny "rosyjski" Żyd Kaganowicz.

[link widoczny dla zalogowanych]

Na wniosku Berii o wymordowaniu polskich jeńców wojennych widnieje obok czterech innych podpisów adnotacja – Kaganowicz – "za" (a także – Kalinin – "za"). Należy też nadmienić, że w lasku katyńskim jeszcze przed wojną NKWD mordowała i grzebała tysiące ludzi, głównie Rosjan – w tym rosyjskich popów w ramach niszczenia rosyjskiej Cerkwi.

W świetle powyższych faktów powinniśmy wreszcie zrozumieć, że za Katyń powinni nas przeprosić przede wszystkim rodacy Stalina i Berii (Gruzini) oraz Kaganowicza (Żydzi), a nie Rosjanie.



A dlaczego Rosjanie nie chcą uznać zbrodni katyńskiej za ludobójstwo? Bierze się to z tej prostej przyczyny, że Rosja jest "sukcesorką" ZSRR. Jeśli więc Rosja uzna Katyń za ludobójstwo, będzie musiała liczyć się z procesami o odszkodowania. A Rosja nie ma zamiaru płacić odszkodowań za cudze zbrodnie.

Tak jak to robią idioci Polacy…



Żydzi



Bo to właśnie Polska, na wniosek PiS przegłosowała w sejmie i zgodziła się wypłacić żydowskim roszczeniowcom wielomiliardowe odszkodowania za majątki pomordowanych podczas wojny przez Niemców rodzin żydowskich.

[link widoczny dla zalogowanych]

Co jest absurdem prawnym, gdyż żydowscy roszczeniowcy nie są rodzinami pomordowanych, pomordowani byli obywatelami polskimi, a mordowali ich Niemcy.

Jest to tym bardziej oburzające, że w czasie tzw. transformacji żydowski agent Balcerowicz ogołocił społeczeństwo z pieniędzy, finanse oddał w łapska żydowskiej lichwy okradającej państwo polskie od tamtego czasu bezwzględnie i skutecznie do tego stopnia, że powoli stajemy się bankrutem na podobieństwo Grecji.

A największym skandalem jest to, że Polska wypłaca żydowskim roszczeniowcom odszkodowania za ofiary niemieckich zbrodni, a w samym Izraelu w szpitalach na m.in. byłych więźniach obozów koncentacyjnych żydowscy lekarze przeprowadzali "eksperymenty" medyczne. Przed rokiem informowała o tym Rzepa:

[link widoczny dla zalogowanych]

Sprawę – jak można było przewidzieć – wyciszono.

Warto też przy tej okazji poruszyć problem wielu dygnitarzy i funkcyjnych III Rzeszy o korzeniach niekoniecznie aryjskich. Żydzi temu wściekle zaprzeczają, choć nie da się ukryć, że hitlerowcy z żydowskimi korzeniami brali bezpośredni udział w holokauście. A inni Żydzi, za Wielką Wodą, jako współudziałowcy koncernów militarnych i chemicznych na wojnie i na zagładzie Żydów zarabiali.

Przy czym, co dziwne, to jest fakt, że w miarę upływu czasu od II wojny światowej żądania roszczeniowców żydowskich nie tylko nie maleją, ale wciąż rosną. Wciąż im mało, mało, mało. Nawet to, co przyznał im już "polski" sejm i Pełniący Obowiązki Polaków "nasi" politycy, nadal ich nie zadawala. Będziemy musieli zapłacić im znacznie więcej. Być może, gdy zabraknie już głupców (poza Polską) do zaspakajania ich roszczeń i chciwości, obłożą haraczem Pigmejów, Maorysów i Eskimosów. Za to, że nie protestowali przeciwko holokaustowi…



Rusofobia



Jest ona uzasadniona, choć cechować nas powinna jeszcze silniejsza germanofobia.

Już u zarania państwa Piastów musieli nasi protoplaści bronić się przed naporem germańszczyzny z zachodu. Potem byli Krzyżacy, na ich miejsce wskoczyły Prusy. A z Rosją problemy nasze trwały mniej niż połowę tego samego przedziału czasu. Nawet pierwszy rozbiór Polski był sprawą czysto germańską. Król pruski, austriacki Habsburg i siedząca wówczas na rosyjskim tronie niemiecka księżniczka Zofia Fryderyka Augusta, znana jako caryca Katarzyna II Wielka, podzielili się polskim tortem.

A sam komunizm, bolszewizm czy stalinizm, z którymi kojarzymy Rosję miał żydowsko-niemiecki korzenie i gruzińską nadbudowę.

Pod względem zbrodniczości pomiędzy narodowym socjalizmem a stalinizmem/bolszewizmem śmiało można postawić znak równości. W stalinowskim ZSRR komory gazowe zastępowały "lodowe krematoria północy". Jednak istnieją między tymi zbrodniczymi systemami różnice.



Rosji komunizm narzucono siłą w momencie bolszewickiego zamachu stanu, przy wydatnym udziale nie-Rosjan. Niemcy nazizm zafundowali sobie sami. Uwolnienie spod nazizmu zawdzięczają Niemcy obcym – w tym i Stalinowi. Rosja od komunizmu uwolniła się własnoręcznie. Denazyfikację Niemcom zadekretowano odgórnie. Wykonali ją niezwykle pobieżnie. Przez dziesięciolecia w powojennych Niemczech ludzie związani z III Rzeszą pełnili ważne funkcje w polityce, gospodarce, mediach, a nawet w sądownictwie. Jako przykład podać można prezydenta Bundesrepubliki w momencie zjednoczenia Niemiec, Richarda von Weizsäckera, który całą wojnę walczył w Wehrmachcie, w tym przeciwko Polsce we wrześniu 1939.

A my zarzucamy Rosjanom brak przeprowadzenia u nich dekomunizacji.

Na marginesie dodam w tym miejscu, że władze naszego sojusznika – Niemiec – nadal utrzymują w mocy dekret marszałka III Rzeszy Goeringa delegalizujący Związek Polaków w Niemczech. Ten obowiązujący nadal dekret sprawia, że Polacy nie posiadają w Niemczech statusu mniejszości narodowej. Niemcy w Polsce taki status posiadają.

Na naszą rusofobię największy wpływ miał okres polskiego stalinizmu – choć winę za niego ponosić powinna gruzińsko-żydowska mafia. Wprawdzie Rosjanie brali w tym też udział, ale – jak wiemy – karać powinno się rękę, a nie ślepy miecz. A jeszcze lepiej ukarać byłoby (gruzińsko-żydowską) głowę wydającą ręce z mieczem polecenia.

Okres postalinowski był już znośniejszy, przy czym co najmniej identyczna zależność obecnie od Brukseli nie wzbudza w nas takich emocji jak sowiecka "okupacja" do 1989 roku. Przy czym PRL przynajmniej oficjalnie udawała państwo suwerenne. Teraz tego udawać nie możemy. Nad naszą "konstytucją" góruje Traktat Lizboński.



Kłamstwo rosyjskiej agentury



W okłamywaniu nas w naszej faktycznej sytuacji prym wiodą PiS (a zwłaszcza jego Don Kichot walczący z wiatrakiem komuny – p. Macierewicz), TV Trwam, co niektóre odłamy "antykomunistycznej" opozycji, no i Stanisław Michalkiewicz.

Poseł Macierewicz po zgłoszeniu kandydatury Marka Belki na szefa NBP publicznie na ekranie TV Trwam "zdemaskował" Belkę jako byłego agenta SB – w domyśle naturalnie jako nadal komucha i agenta Putina i KGB.

W tym miejscu nasuwają się dwa pytania:

Po pierwsze – dlaczego Macierewicznie nie "zdemaskował" u o. Rydzyka w ten sam sposób nowego prymasa Polski? I dlaczego w przeszłości PiS bronił tak zażarcie Zyty Gilowskiej, co to – jak nazywa to Michalkiewicz – bez jej wiedzy i zgody…? Czyżby byli słuszni i niesłuszni współpracownicy SB?

Po drugie – jako specjalista od tajnych służb jakoś dziwnie Macierewicz nie zauważył, że już dawno, dawno temu Marek Belka się przewerbował. Nie dość, że został on dyrektorem europejskiego departamentu MFW (w pełni kontrolowanego przez amerykańsko-żydowską lichwę), to na dodatek jest też polskim "delegatem" w Komisji Trójstronnej.

[link widoczny dla zalogowanych]

A tę zakładał nie Dzierżyński na polecenia Lenina, a Brzeziński na polecenie Rockefellera!

Inny były agent bezpieki – Olechowski – ojciec chrzestny PO, jest i w Komisji Trójstronnej i u Bilderberga. A były PRL-owski esbek, oficer prowadzący agenta Olechowskiego – Czempiński – duszą i ciałem oddany Amerykanom otrzymał z rąk Busha order CIA.

No, a pan Macierewicz straszy nas PRL-em, postkomuną i postsowiecką agenturą.

Do wyjaśnienia pozostaje jedynie, czy poseł Macierewicz walczący z wiatrakiem postsowieckiej agentury oszukuje i okłamuje nas świadomie, na ochotnika i za frico, czy robi to na rozkaz i za srebrniki?

Równie niezrozumiałą rusofobią karmi nas TV Trwam i RM. Kiedyś gościł tam mądry i wyważony profesor Wolniewicz. Dzisiaj zastępuje go dyżurny rusofob profesor Szaniawski. A z jego wypowiedzi jednoznacznie wynika, że Polsce zagraża jedynie Rosja.



Kłamstwo rosyjskiego zagrożenia



Rosja nie jest wolna od mocarstwowych ciągotek. Wchodząc z nią w układy należy mieć się na baczności. Ale w chwili obecnej znacznie większym zagrożeniem dla Polski są germanizacyjne i rewizjonistyczne zapędy Niemiec. Naturalnie jeśli likwidację przez Unię Polski jako państwa suwerennego na chwilę odsuniemy na bok. A także, gdy zapomnimy chwilowo, że finansowo jesteśmy rabowani non stop przez żydowską lichwę.



Angela Merkel w zeszłym roku zaapelowała o uznanie wypędzeń za bezprawne. Jakie konsekwencje prawne, finansowe, administracyjne i polityczne może ten apel mieć dla Polski – nietrudno sobie to wyobrazić.

Przy czym systematyczna germanizacjia Ziem Zachodnich trwa. Niemieckie tablice, niemieckojęzyczne szkoły, pomniki pruskich junkrów, gloryfikacja w muzeach pruskich królów i kajzerów, próby usuwania pomników Powstańców Śląskich to tylko niektóre nowsze przykłady. Dalej…

Wygrywane taśmowo przez Niemców procesy majątkowe przed polskimi sądami są na porządku dziennym. Przy czym nawet patriotyczny PiS, mający tylu prawników we własnych szeregach, w czasach jego rządów nie zrobił nic w regulacjach prawnych zabezpieczających Polskę i Polaków przed majątkowymi roszczeniami "wypędzonych". A już całkiem ostatnio mieliśmy przymiarkę do "korekty" granicy polsko-niemieckiej na Bałtyku.

[link widoczny dla zalogowanych]

Podobno Stanisław Michalkiewicz oskarżył ostatnio niejakiego p. Wasiaka o chęć zainstalowania

przez niego wojsk rosyjskich na zachodzie Polski. W tym wypadku Michalkiewicz minął się z prawdą, gdyż p. Wasiak takiego zamiaru nie miał. Choć z drugiej strony Polska bardziej potrzebowałaby w chwili obecnej wojsk rosyjskich na zachodzie (chroniących nas przed germanizacyjnymi zapędami Niemiec), niż amerykańską jednostkę blisko granicy z Rosją. Bo jak na razie podobnych zapędów ze strony Rosji nie widać.

A skoro już jestem przy Stanisławie Michalkiewiczu, do stosunkowo niedawna moim ulubionym publicyście… Nie pojmuję, dlaczego on nas tak notorycznie wpuszcza w maliny.

Sugeruje on np., że Rosja do spółki z Niemcami niszczy polski przemysł. Choć gołym okiem widać, że niszczenie przemysłu, stoczni, rolnictwa, to przede wszystkim robota Brukseli a nie Kremla. Duży udział mają w przejmowaniu naszego majątku Niemcy. Niemieckich firm, spółek, sklepów jest coraz więcej. Ale rosyjskich firm, spółek i sklepów na naszym rynku nie przybywa. Nawet gaz łupkowy nie wpadł w łapska gazpromu, a w rączki sojuszników.

Straszenie Polski ruską agenturą (ulubione zajęcie p. Michalkiewicza), skupioną rzekomo wokół WSI jest po prostu albo naiwne albo nieuczciwe. Resztka z tego, co zostało z naszej armii (którą ostatecznie zniszczono pod nadzorem naczelnego zwierzchnika sił zbrojnych, prezydenta Kaczyńskiego), włącznie z wojskową informacją w komlecie znajduje się pod kontrolą wywiadów zachodnich. Bo kto chce dzisiaj robić w wojsku karierę, musi mieć dobre kontakty w Waszyngtonie, Brukseli, Berlinie, no i w Telawiwie (naszym strategicznym partnerze według życzenia L. Kaczyńskiego). Niedobitki z tych, którzy nie dali się nowym, NATO-wskim sojusznikow przewerbować, wyleciało na zbitą buzię za sprawą inkwizytora Macierewicza. Dziwne więc, że p. Michalkiewicz nadal straszy nas agenturą GRU, której wśród naszych wojaków już po prostu nie ma.

Nie inaczej jest z "zimnym czekistą" Putinem.

Pan Michalkiewicz wie doskonale, że utworzone w 1954 roku KGB w czasach Putina niewiele przypomiało Czekę czy NKWD. Tak jak SB niewiele przypominała poprzedniczkę – UB. Owszem, zdarzały się KGB-owcom i SB-kom mordy polityczne, ale były one sporadyczne, były wyjątkiem od reguły a nie codzienną praktyką i regułą. Jeśli się porówna wpisy w polskiej i niemieckiej wikipedii o CIA i KGB

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

odniesie się wrażenie, że pod względem rozmachu, wpływów o zasięgu globalnym i ilości udanych zamachów, puczy i przewrotów KGB w porównaniu do CIA to pętaki.

A sama metoda działania CIA najczęściej była po prostu zbrodnicza. W takiej np. operacji Mkultra

[link widoczny dla zalogowanych]

mamy makabryczne zbrodnie – faszerowanie ludzi narkotykami, truciznami, chemikaliami, gazem, zarazkami. Stosowano na ludziach wstrząsy elektryczne, operacje, porywano do tych "eksperymentów" ludzi, wykorzystywano nawet dzieci.

[link widoczny dla zalogowanych]

W "eksperymentach" pomagali CIA niedawni "lekarze" z niemieckich obozów koncentacyjnych. Ludzi mordowano (Frank Olson) inscenizując "samobójstwa" (być może nasi "samobójcy" w aresztach to ta sama szkoła). "Badania" przeprowadzano na uniwersytetach, w szpitalach, więzieniach i nie wymienionych z nazwy "ośrodkach badawczych".

A później mieliśmy (rok 1972) nielegalne niszczenie dokumentów (a więc zacieranie śladów zbrodniczej działalności własnej "firmy") na rozkaz ówczesnego szefa CIA, Richarda Chelmsa. Były też przykłady pomocy w zacieraniu śladów ze strony ówczesnego szefa sztabu Białego Domu Richarda CHeney'ego i ministra obrony Donalda Rumsfelda.

A jeszcze później podejrzany "wypadek" – utonięcie innego byłego szefa CIA , Wiliama Colby – krótko po tym, gdy dowiedział się on, że ma zeznawać przed prokuraturą w sprawie śmierci Olsona.

I pomyśleć tylko, że szefem takiej zbrodniczej firmy był m.in późniejszy prezydent USA, Bush senior. Ale jego p. Michalkiewicz zimnym CIA-kistą nie nazywa. Jego syna też nie. A ten inscenizując zbrodnicze zamachy z 11/9 zapewne z doświadczeń ojca korzystał.

Na niekorzyść Putina ma przemawiać to, że był on podrzędnym oficerem operacyjnym zajmującym się w NRD werbunkiem agentów. Nie był jednak szefem tak zbrodniczej jak CIA instytucji.

Dziadek Putina (dodatkowy "dowód" jego komuchowości") był kucharzem u Rasputina, Lenina i Stalina…

A za to dziadek Busha juniora, Prescott Bush dorabiał się m.in. na nielegalnej współpracy z III Rzeszą, zarabiając nawet na niewolniczej pracy więźniów obozów koncentacyjnych.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ale ponieważ USA to nasz nowy Wielki Brat, to o takich drobnostkach zapominamy.

O tym nie poinformuje nas ani PiS, ani poseł Macierewicz, ani o. Rydzyk. Ani nawet pan Michalkiewicz. Dla niego nadal groźny jest przede wszystkim zimny czekista Putin.



A o wspólnych naradach w fundacji żydowskiego "filantropa" Sorosa liderów PiS, PO, a nawet postkomuchów nie poinformuje nas nikt, poza szperaczami w internecie.

[link widoczny dla zalogowanych]

A i o tym, że 3 czerwca rozpoczyna się w Hiszpanii nadzwyczalnie wydłużone spotkanie Bilderberga, też się z mediów nie dowiemy. Nie powie o tym bogobojna i prawdomówna TV Trwam, nie zdemaskuje tego Macierewicz. Chyba nawet nie napisze o tym Michalkiewicz. On tropi zimnego czekistę…

Nie ma innego wyjścia. Będę musiał napisać coś ja o Bilderbergach, jak to było i z Komisją Trójstronną…
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Czw 22:07, 03 Cze 2010    Temat postu:

Naprawdę duza i szeroka wiedza wiedza .. ja jednak wracam do swojego przemyslenia tej fatalnej sprawy ,,dodatkowo w to wszystko wkroczyla polityka PO -ROSJA

mnie ciagle nurtuje pytanie

....dlaczego wylądowali w lesie 1,5 kilometra bliżej nie dolatując do pasa startowego wrecz pikując z 400 metrów ...

Naciski w kabinie pilotów , cwaniactwo zawodowe .. nawet mgłę i chmury pomijam ..... to nie sa prawdziwe przyczyny bo do mgły i chmur dolatuje się łagodnie aby wslizgnąć sie pod ich podstawę a tu było" pikowanie" na las a nie na lotnisko ? co sie wydarzyło tak naprawdę ??????????????????????????????????????????????????..JAKIE TAJEMNICE SKRYWA TA TRAGEDIA .. CO CHCE UDOWODNIC NAM POLAKOM RZĄD TUSKA I STRONA ROSYJSKA ????????????????????????????????????
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pon 8:38, 07 Cze 2010    Temat postu:

Potwierdzaja sie moje prorocze opinie ..

Wielu fachowców jest zgodnych ,że za sprawe LOTNICZEJ KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ odpowiada POLSKI RZAD ..JA WSKAZYWAŁEM MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH w/g opinii ODPOWIADA MINISTERSTWO OBRONY NARODOWEJ ..

"""To nie piloci są winni katastrofy, ale minister obrony narodowej"
Podziel się:
PAP/Rzeczpospolita , IAR | dodane (02:50)


"Rzeczpospolita" zamieszcza obszerny artykuł byłego dowódcy jednostki GROM Generała Sławomira Petelickiego, który twierdzi, że polskie wojsko, tak jak i polskie państwo, jest źle dowodzone - Czas przestać udawać, że mamy sprawne wojsko. Katastrofa smoleńska oraz powódź wykazały wszystkie słabości polskiej armii.

- To nie piloci Tu-154 są winni katastrofy pod Smoleńskiem, ale minister obrony narodowej Bogdan Klich, który zostawił ich bez wsparcia i pomocy, tak jak rok temu śp. kapitana Daniela Ambrozińskiego, którego patrol talibowie bezkarnie ostrzeliwali przez sześć godzin - uważa generał. Zdaniem Petelickiego, państwo, które nie potrafiło zapewnić ochrony swojemu prezydentowi, ministrom i najwyższym dowódcom wojskowym, nie zdało egzaminu.

Wmawianie Polakom, że państwo zdało egzamin, a zawiniła pogoda, piloci, lotnisko w Smoleńsku i Kancelaria Prezydenta, kompromituje nas zarówno w oczach sojuszników w NATO i Unii Europejskiej, jak i przed całym światem - uważa autor dzisiejszej publikacji zamieszczonej na łamach "Rzeczpospolitej



Petelicki krytykuje też wizyty premiera i innych oficjeli w miejscach powodzi. Określając takie wizyty jako działania czysto PR-owskie, jako szczególnie naganne i niepotrzebne wymienia odwiedzanie miejsc takich tragedii przez wysokich oficerów wojskowych. Podaje przy tym przykład generała Edmunda Gruszki, odpowiedzialnego za prowadzenie działań wojennych w Afganistanie. Generał podkreśla, że premier i ministrowie powinni kierować akcją pomocy ze sztabu, a na miejsce kataklizmu wybierać się dopiero po zakończeniu tragedii, aby ocenić straty.

- Takie wizyty tylko dezorganizują pracę miejscowych służb ratowniczych. Wystarczy się zastanowić, ile koni czy krów mogłyby uratować amfibie, które musiały zamiast tego transportować terenowe bmw premiera, ministra spraw wewnętrznych i ministra obrony narodowej - pisze generał Sławomir Petelicki w artykule zamieszczonym w dzienniku "Rzeczpospolita".


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 8:40, 07 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 8:28, 31 Lip 2010    Temat postu:

Po 4 miesiącach od " Katastrofy Smoleńskiej" CIAGLE POTWIERDZAJĄ SIĘ MOJE PROROCZE OPINIE ŻE MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH ORAZ MON ŻLE PRZYGOTOWAŁO LOT DO SMOLEŃSKA -KATYNIA oto kolejne potwierdzenie cyt z WP
"Rosjanie w ostatniej chwili dostali informacje o Tu-154?
a
PAP/Rzeczpospolita | aktualizacja (02:57)


Jeszcze 8 kwietnia lotnisko Siewiernyj nie miało wszystkich danych o przylocie prezydenckiego samolotu, informuje "Rzeczpospolita", która dotarła do e-maili wysyłanych w tej sprawie przez urzędników MSZ. Z korespondencji wynika, że lotnisko pod Smoleńskiem mogło dopiero w ostatniej chwili otrzymać informacje dotyczące lądowania polskiej delegacji.

Rzecznik MSZ potwierdził gazecie, że resort wiedział, iż 8 kwietnia lotnisko Siewiernyj nie miało jeszcze numeru zgody na przelot i lądowanie prezydenckiego Tupolewa. Według pilota - instruktora Dariusza Szpinety, brak takiego numeru to poważne przeoczenie, które mogłoby skutkować niewpuszczeniem samolotu z polską delegacją na lotnisko.

Nieoficjalnie jeden z wysokich rangą urzędników MSZ, na którego powołuje się "Rzeczpospolita", przyznał że brak numeru zgody na lądowanie i przelot był niedopatrzeniem strony rosyjskiej.

Jeszcze 25 marca strona rosyjska zapewniała, że zarówno 7 jak i 10 kwietnia 2010 r. lotnisko wojskowe w Smoleńsku będzie przygotowane na przyjęcie polskich samolotów.
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
MÓJ KOMENTARZ
Prokurator Generalny RP chce postawić zarzuty za zle przygotowany rejs samolotu 10 kw.2010 Tu 154 . Platforma twierdzi ze zarzyty postawione zostaną " zmarłym w katastrofie " ...Uwazam ze bylyby to "jaja" do kwadratu i to z NARODU POLSKIEGO gdyby te słowa się potwierdziły aby sadzic zmarłych ludzi i je w jakims sensie ukarac . ale ,ale ..Polacy to kupia jako propagande i chyba ma to swój prawdziwy cel reklamowy pogrązyć PIS..
W dobie podnoszenia podatków ,wzrostu kosztów zycia ,kazde odwracanie uwagi ma swój cel SOCJOTECHNICZNY .Mnie zastanawia jedno ,kiedy ten POLSKI NARÓD ZMADRZEJE ...pozdrawiam .


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 8:30, 31 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GMINA WYMIARKI FORUM Strona Główna -> Gmina Wymiarki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
Regulamin